Dwugłowa zmora, czyli o perfekcjonizmie

Czy ja mam problem z perfekcjonizmem? Ależ skąd.

Tak mi się wydawało, dopóki nie pojechałam na warsztat rozwojowy z końmi. Miałam wykonać proste ćwiczenie – poprowadzić konia na lince na około czterech pachołków, a jeden okrążyć. Ja okrążyłam ten pachołek dwa razy, bo za pierwszym razem nie wyszło tak jakbym chciała. No więc jednak okazało się, że mam. Na tym polega magia i moc programów rozwojowych z końmi – podczas prostych ćwiczeń, jak w soczewce obserwujesz jak działasz na co dzień, jak się komunikujesz, jak współpracujesz, jak wpływasz na innych. Przy kolejnym ćwiczeniu sytuacja się powtórzyła i wtedy usłyszałam ważne pytanie, mianowicie, czego Cię pozbawia perfekcjonizm. Obserwując pozostałe uczestniczki zrozumiałam, że pozbawia mnie radości, spontaniczności, chęci do eksperymentowania, możliwości doświadczania i docenienia siebie (bo skupiam się tylko na tym, co poszło nie tak), oddechu, lekkości, wolności. A co mi zapewnia?

Paradoks perfekcjonizmu

Perfekcjonizm to maska, która ma chronić przed wstydem i oceną innych. Innymi słowy ma zapewnić, że nie zostaniesz odrzucena, nie zostaniesz pozbawiona przynależności. To ciągłe zabieganie o akceptację.

Co skrywa? Brak akceptacji siebie taką, jaka jesteś. Skąd się wzięła? Obserwując reakcje opiekunów jako dzieci uczymy się, jakie zachowania są pożądane, a jakie nie. Chwalono Cię za dobrze wykonane zadania, za bycie najlepszą, karcono za niedoskonałość, gorsze stopnie. Niekoniecznie werbalnie, to mogło być spojrzenie, grymas niezadowolenia, ton głosu lub spojrzenie wyrażające dezaprobatę. Może słyszałaś, że jeśli masz zrobić coś byle jak, to lepiej żebyś nie robiła tego wcale. System oceniania w szkołach też nie ułatwia nam zdrowego podejścia do błędów i niedoskonałości. Jako nauczyciel angielskiego ciągle spotykam się z lękiem przed mówieniem spowodowanym obawą przed popełnieniem błędu. 

Paradoks i jednocześnie pułapka perfekcjonizmu, polega na tym, że im bardziej starasz się być perfekcyjna, tym mniejsze szanse na uzyskanie tego, czego pragniesz. Dlaczego? Ponieważ prawdziwej przynależność i bezwarunkowa akceptacja oznacza, że możesz być sobą, bez ukrywania swoich niedoskonałych części i MIMO TEGO jesteś akceptowana. A to wymaga odsłonięcia się. 

Dwugłowa zmora

Poczucie przynależności to najbardziej podstawowa i uniwersalna potrzeba wszystkich ludzi. Fakt, że zakładając maskę perfekcjonizmu jednocześnie uniemożliwiasz sobie osiągnięcie tego, na czym Ci najbardziej zależy, nie jest jedynym problemem z perfekcjonizmem. Perfekcjonizm to zmora, w dodatku dwugłowa. Jedna głowa wysysa energię z ciebie, druga zatruwa życie wszystkich osób, które są z Tobą w jakiś sposób związane.

  • Perfekcjonizm wysysa z energię życiową i jest przemocą wobec siebie.  Zmusza nas do ciągłego poprawiania, starania się, a więc poświęcania większej ilości czasu, ponieważ nic nie jest wystarczająco dobre. Pozbawia Cię czasu dla siebie, na regenerację, sen, odpoczynek, pasje. Blokuje też twoje działania, może sprawić, że nigdy nie wyruszysz z własnym projektem, kursem, blogiem, podcastem, bo ciągle słyszysz ten głos, że przecież to, co zrobiłaś nie jest wystarczająco dobre, kto by chciał to czytać/ tego słuchać.
  • Nie żyjesz w próżni. Twój perfekcjonizm odbija się na twoich bliskich, partnerach i dzieciach. Po urodzeniu mojego syna, 14 lat temu obiecałam sobie, że będę okazywać mu bezwarunkową miłość i akceptację. I tak było, bardzo się starałam, zapewniałam go o tym, poświęcaliśmy mu czas i uwagę, ale jakoś ciągle brakowało mu tego poczucia wartości, które takie postępowanie miało mu zapewnić. Po tym jak zaczęłam zajmować się swoim rozwojem, rozwinęłam swoją uważność na siebie i innych, zrozumiałam, co stanowiło problem. Były takie momenty, kiedy swoim zachowaniem okazywałam brak aprobaty, niezadowolenie, zniecierpliwienie. Nie było spójności między werbalnym i niewerbalnym przekazem, a jak mówi Jung “ dzieci pływają w nieświadomości”.  Nie ma znaczenia, co do nich mówisz, jeśli nie jest to spójne z tym, co myślisz i okazujesz.  Na szczęście materiał był jeszcze na tyle plastyczny, że większość szkód udało się zniwelować, ale stało się tak tylko dlatego, że wykonałam świadomą pracę ze sobą.
  • Perfekcjonizm odbija się także na twoich współpracownikach, a co za tym idzie wynikach pracy w organizacjach, zwłaszcza, kiedy jesteś na stanowisku kierowniczym. Ciągła kontrola i rozliczanie z błędów prowadzi do tego, że bojąc się krytyki, ludzie zaczynają się chować. Przestają się angażować, spada im samoocena, a więc przestają prezentować nowe pomysły.  Boją się innowacji, bo to niestety wiąże się z popełnianiem błędów.  Strach sprawia, że włącza się myślenie peryferyjne – mózg skupia się na zapewnieniu bezpieczeństwa, wyłącza się kora przedczołowa, a rezultatem jest brak kreatywności i rozwoju. Poczucie bezpieczeństwa jest warunkiem niezbędnym do tego, aby ludzie się angażowali, uczyli, próbowali nowych rozwiązań, byli kreatywni. Moi uczniowie zawsze tworzyli niezwykłe rzeczy, ujawniali swoje talenty i swoją wrażliwość, kiedy jedyną oceną była ocena kształtująca. Ja również doświadczałam momentów największego wzrostu w zespole, w którym była akceptacja dla niepewności, dla pytań i błędów. 

Perfekcjonizm to nie profesjonalizm

Myślę, że czasami ludzie mylą perfekcjonizm z profesjonalizmem, podczas gdy jedno z drugim nie ma absolutnie nic wspólnego. Kiedy zastanawiałam się jak można to odróżnić przyszło mi do głowy, że kluczem jest intencja, z jaką coś robisz. W kwestii profesjonalizmu posłużę się słowami Jacka Walkiewicza “pasja rodzi profesjonalizm”. Profesjonalizm jest wynikiem wielkiego zamiłowania do czegoś, wiary w wartość tego, co robimy. To właśnie to sprawia, że wkładamy w coś lub w wykonanie czegoś całe nasze serce. Jak robię coś z pasją to jest w tym lekkość.  Czuję satysfakcję, radość  i przyjemność. Nie oczekuję ciągłego uznania. Podczas, gdy perfekcjonizm to zarzynanie się i wypruwanie sobie żył, z intencją udowodnienia światu, że jestem coś warta. 

Jak sobie pomóc?

Z badań, między innymi Brené Brown, wynika, że lekarstwem na perfekcjonizm są:

  •  akceptacja siebie ze wszystkimi swoimi niedoskonałościami,
  • dawanie sobie prawa do bycia wystarczająco dobrą,
  • okazywanie sobie zrozumienia i życzliwości w momentach, kiedy nie wszystko wychodzi tak jakbyś tego chciała, 
  • uważność na myśli i uczucia, przeżywanie ich, ale też nie utykanie w nich,
  • unikanie porównywania się, bo każdy z nas ma coś wyjątkowego do zaoferowania światu, a im bardziej skupiasz się na dorównywaniu innym, tym trudniej Ci to dostrzec.

Rozwijanie samoakceptacji to proces polegający na coraz lepszym poznawaniu siebie, odkrywaniu  i przytuleniu tych trudnych kawałków, które bardzo chcesz ukryć przed sobą i przed światem. I to jest trudne, bo wymaga spotkania się z wewnętrznym dzieckiem, wysłuchaniem go, przyjęciem i zrozumieniem jego uczuć. To co wspiera ten proces, to właściwi ludzie wokół.

No więc, czy ciągle mam problem z perfekcjonizmem? Nie trudno zgadnąć patrząc na to, jak parkuję samochód:) To akurat nie jest kluczowy aspekt mojego życia i nie wpływa za bardzo na innych, a jeśli tak, to pozytywnie, bo zostawiam więcej miejsca innym. A wiadomo jak to jest z miejscami parkingowymi na osiedlu mieszkaniowym. Na szczęście coraz częściej potrafię się zorientować, kiedy mój perfekcjonizm mi się uruchamia. Inaczej nie czytałabyś tego tekstu. Jak mówią: „Zrobione jest lepsze od doskonałego”.

Zdjęcie: Mart Productions, Pexels